po mieście. Dojechałem do Bazyliki in Laterano. Zajrzałem do wnętrza. Potężne to wszystko. Potem pokręciłem się po placu. Oszołomiony wrażeniami dnia, zmęczony, odsuwałem od siebie wszystkie myśli. Szedłem powoli, z szeroko otwartymi oczami, ale jak w półuśpieniu. Długą, duszną, hałaśliwą ulicą Taranto, lepki od potu, zakurzony, ale z sercem lekkim, jak gdyby omytym, przepłukanym.<br>W pensjonacie pusto. Brazylijczycy pociągnęli na południe. Przy stole pani Rogulska, Szumowski, Kozicka i Maliński, a więc sami domowi. Widząc tych dwoje ostatnich siedzących koło siebie przypomniałem sobie, co powiedział o nich Wieśniewicz: że są parą. Różnica wieku - ogromna. On musi mieć pod sześćdziesiąt, ona chyba ze trzydzieści