Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Polityka
Nr: 21
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2000
chłopaka z bazarku przyjechali w dwa Mercedesy, wpadli w nocy na podwórko, gdzie mieszkał w garażu z siedmioma innymi Ukraińcami, wywlekli i stłukli gazrurkami. Podobno darł się wniebogłosy. Leży w szpitalu, ledwo go odratowali. A z czego za szpital zapłaci bez ubezpieczenia? Deportują go pewnie.

Właścicielka gospodarstwa zadzwoniła po policję, jak już było po wszystkim. Ale co tam po policji. Nikt nic nie widział, nie słyszał. Ciemno było, wszyscy spali.

Matka Wołodii dzwoniła, że w domu też już byli. - Syn w Polsce pracuje - powiadają. - To podatek się należy. Kiedy wraca? Nie wiadomo? No nic, wrócimy.

Brata Oksany - Andrzeja złapali przy szosie za
chłopaka z bazarku przyjechali w dwa Mercedesy, wpadli w nocy na podwórko, gdzie mieszkał w garażu z siedmioma innymi Ukraińcami, wywlekli i stłukli gazrurkami. Podobno darł się wniebogłosy. Leży w szpitalu, ledwo go odratowali. A z czego za szpital zapłaci bez ubezpieczenia? Deportują go pewnie.<br><br>Właścicielka gospodarstwa zadzwoniła po policję, jak już było po wszystkim. Ale co tam po policji. Nikt nic nie widział, nie słyszał. Ciemno było, wszyscy spali.<br><br>Matka Wołodii dzwoniła, że w domu też już byli. - Syn w Polsce pracuje - powiadają. - To podatek się należy. Kiedy wraca? Nie wiadomo? No nic, wrócimy.<br><br>Brata Oksany - Andrzeja złapali przy szosie za
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego