się jakiś spór, co począć z problemem. Że jedni zamiatali go pod dywan, a inni wyciągali, szukając rozwiązania.<br><br><tit>O lubieniu i lubieżności</><br><br>Co zatem było wiadome? Leszek Lackorzyński, były solidarnościowy senator i prokurator okręgowy w Gdańsku w latach osiemdziesiątych, dzień w dzień, nie wyłączając niedziel i świąt, bywał na plebanii - jak mówi - od rana do nocy. Był doradcą prawnym działającej tu komisji charytatywnej. - Ludzi mogło drażnić, że ksiądz był zawsze czyściutki, wypielęgnowany jak panienka, że lubił różowe zasłony - wspomina. - Myśmy się bali, co by było, gdyby trafił do więzienia. Chłopcy chętnie do księdza przychodzili, bo jako jeden z pierwszych miał wideo i