Zmęczenie dawało znać o sobie, zwalniał, wyprzedzało go coraz więcej uciekających wojowników. Mógłby tu zostawić Magwera, licząc, że żaden z gwardzistów nie zechce dobić tak ciężko rannego chłopaka. Lecz wiedział, że myśląc w ten sposób, oszukuje sam siebie - Szerszenie zawsze mordowali leżących na ziemi przeciwników. Prawidła wojennego rzemiosła nakazują zabijać jak największą liczbę wrogów i zabraniają litować się nad pokonanymi. Mógł więc poświęcić Magwera i nie powinien mieć o to do siebie żadnego żalu. Uratował chłopaka, robił, co mógł, nie udało się... Wszystkie te myśli przebiegły przez głowę Dorona, gdy pędził przed siebie, zadyszany, półoślepły od zalewającego oczy potu, obolały. Wahał się