Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
i nieludzkie, po polsku, niemiecku, i jednako wybrzmiewający z nich strach. Zbiegł na dół. Kątem oka zobaczył, że Róża stoi w oknie sypialni, wyszedł przed dom w przeczuciu najgorszego. Lewą ręką przytrzymywał kożuch, a prawą bezsensownie przyłożył do oczu. Na sąsiedniej ulicy coś błysnęło, chyba latarka, nisko, tuż przy ziemi, jak tlące się ognisko. Poszedł w tym kierunku, brodząc po zdeptanym śniegu, między ludzi. Skowyczał pies, darł się kogut. Koń trzepał łbem i rwał wędzidło, w powietrzu ostry zapach obcego ciepła. Przy płocie siwowłosy i dostojny starzec, jak z ilustracji do Pana Tadeusza, spazmatycznie wymiotował. Przy nim przerażony wyrostek palił gorączkowo
i nieludzkie, po polsku, niemiecku, i jednako wybrzmiewający z nich strach. Zbiegł na dół. Kątem oka zobaczył, że Róża stoi w oknie sypialni, wyszedł przed dom w przeczuciu najgorszego. Lewą ręką przytrzymywał kożuch, a prawą bezsensownie przyłożył do oczu. Na sąsiedniej ulicy coś błysnęło, chyba latarka, nisko, tuż przy ziemi, jak tlące się ognisko. Poszedł w tym kierunku, brodząc po zdeptanym śniegu, między ludzi. Skowyczał pies, darł się kogut. Koń trzepał łbem i rwał wędzidło, w powietrzu ostry zapach obcego ciepła. Przy płocie siwowłosy i dostojny starzec, jak z ilustracji do Pana Tadeusza, spazmatycznie wymiotował. Przy nim przerażony wyrostek palił gorączkowo
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego