ciosami ginęli chłopi, którzy przybyli do miasta na jarmark Dominikiem zwany, jak padali na progach swych domostw gdańscy rybacy, garncarze i kołodzieje, jak ostatni z polskich rycerzy bronił się przed tłumem napastników na Wieży Św. Mikołaja, aż uległ przemocy i runął z wysokości w dół, na błoto przykościelnej ulicy. Wspomniał, jak krew zaczerwieniła miejskie kałuże i spływała strugami do rzeki, aż zrudziały jej nurty. <br>Tym straszniej brzmiała w uszach słuchacza ostatnia zwrotka Kasinej piosenki: <br><br><div1>Wianek bierzesz do dom sobie, <br>kładziesz go na ojca grobie, <br>płacząc modlisz się za ojca, <br>co go zabił Krzyżak zbójca... <br>A w Raduni krwawa woda, <br>szkoda ojca