Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Wielka, większa i największa
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1960
w końcu pewną jakby
przerwę wśród drzew i zarośli - niczym zwyczajną, ziemską
przecinkę w lesie. Nie była chyba prosta, bo w jej głębi ciemność
gęstniała nawet. Ale musiała wieść do morza (lub do tego, co szumiało
niby morze), bo właśnie tędy, jak korytarzem, biegł ku nim nieustający,
wyraźniejszy niż w jakimkolwiek innym miejscu szmer fal.

- Ale ciemno - szepnęła niespokojnie Ika. - Masz
zapałki?

- Mam.

- No to poświeć.

- Powoli... powoli. To trzeba przemyśleć.

W głosie Iki tym razem zabrzmiał taki ton, jaki miała jej mama, kiedy
na przykład bardzo się śpieszyła do miasta, a ojciec zasiadał właśnie
do gazety, nie słysząc, co się
w końcu pewną jakby <br>przerwę wśród drzew i zarośli - niczym zwyczajną, ziemską <br>przecinkę w lesie. Nie była chyba prosta, bo w jej głębi ciemność <br>gęstniała nawet. Ale musiała wieść do morza (lub do tego, co szumiało <br>niby morze), bo właśnie tędy, jak korytarzem, biegł ku nim nieustający, <br>wyraźniejszy niż w jakimkolwiek innym miejscu szmer fal.<br><br>- Ale ciemno - szepnęła niespokojnie Ika. - Masz <br>zapałki?<br><br>- Mam.<br><br>- No to poświeć.<br><br>- Powoli... powoli. To trzeba przemyśleć.<br><br>W głosie Iki tym razem zabrzmiał taki ton, jaki miała jej mama, kiedy <br>na przykład bardzo się śpieszyła do miasta, a ojciec zasiadał właśnie <br>do gazety, nie słysząc, co się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego