rękami jak u pokrytej byle jaką żółtą farbą rzeźby z zapyziałego prowincjonalnego kościółka. Różaniec splatający palce i sterczący pomięty święty obrazek stanowią jedyne elementy, na których można zatrzymać wzrok. Całość krzyczy, że to już koniec, że tu już nie ma żadnego życia, tylko rozkładające się zwłoki. Wytężam wzrok, aby rozpoznać, jakiż to oleodruk towarzyszyć będzie stryjowi w trumnie, ale nie jestem w stanie z tej odległości czegokolwiek dostrzec.<br>Stryjenka stoi przy trumnie przez całe pospiesznie i bezosobowo odprawiane nabożeństwo. W straszliwym chłodzie bijącym od posadzki i ścian, utrzymywanym chyba celowo, by eliminować jakikolwiek zapach, zmarznięci czekamy, żeby czym prędzej wyjść, zasypać