poza tekstem, zaledwie wspomniane, bo tak powszechne w świadomości ludzi pięćdziesiątego czwartego roku, że niewarte szerszego rozwodzenia się; to było, a jeżeli jeszcze się zdarza, to w nie tak ostrej formie. Stalin nie żyje już rok, a do "Października" muszą jeszcze upłynąć dwa lata (zresztą powiedziałem to już wcześniej...), więc jakkolwiek ciosy "ludowej sprawiedliwości" nie spadają już na społeczeństwo z taką mocą, trudno jeszcze mówić o początku odwilży; może zaledwie o początku "początku". I książka Tyrmanda właśnie ten stan ukazuje: między porażeniem tamtymi ciosami, a rozbudzeniem się pierwszych nadziei na zmianę, na odnową. Ci, którzy tkwią już w błocie, wciągają w