dostać lekarstwa, które mogły uratować ich dzieci, musieli przyjść i złożyć mu hołd. Nie musieli go kochać. Wystarczało mu, że się go bali. Odkupieniem win miało być zwycięstwo. Zwycięzców wszak nikt nie sądzi. Nikt się nie ośmieli.<br><br>Kiedyś zapytałem Massuda, czy nie próbował spotkać się z pakistańskimi przywódcami, dogadać się jakoś, wszystko wyjaśnić. W odpowiedzi żachnął się, jakbym powiedział jakąś straszną niedorzeczność. Jakbym proponował, by wyparł się wroga, bez którego może nie potrafiłby żyć. Brak wroga oznaczałby bowiem, że walcząc dalej, musiałby określić wyraźnie - przede wszystkim, przed samym sobą - o co walczy, a nie jedynie przeciwko czemu.<br>Ktoś pochodzący z naszego