Typ tekstu: Książka
Autor: Stasiuk Andrzej
Tytuł: Opowieści galicyjskie
Rok: 1995
Gdy czarne okna pogranatowieją, gdy światło świtu wydobędzie ich przejrzystość i brud, mężczyźni wstaną, budząc jeden drugiego, mrucząc przekleństwa, które wypowiadali ich ojcowie. Zimne jedzenie, a potem marsz jak zwykle w góry, pomiędzy ostatnie tumany nocy zaplątane w zakamarkach lasu. Żeby wspiąć się na wyrąb, trzeba osunąć się w głęboki jar, a potem pół godziny w górę ścieżką wydeptaną w grząskim, mokrym śniegu, najpierw wśród sośniny, potem przez jodłowy bór, a raczej las pałub, wypróchniałych kolosów, bo resztę już dawno wycięto.
Obładowani bańkami z benzyną, piłami, siekierami, z kieszeni sterczą butle po coca-coli pełne herbaty, z całym tym majdanem potrzebnym
Gdy czarne okna &lt;orig&gt;pogranatowieją&lt;/&gt;, gdy światło świtu wydobędzie ich przejrzystość i brud, mężczyźni wstaną, budząc jeden drugiego, mrucząc przekleństwa, które wypowiadali ich ojcowie. Zimne jedzenie, a potem marsz jak zwykle w góry, pomiędzy ostatnie tumany nocy zaplątane w zakamarkach lasu. Żeby wspiąć się na wyrąb, trzeba osunąć się w głęboki jar, a potem pół godziny w górę ścieżką wydeptaną w grząskim, mokrym śniegu, najpierw wśród sośniny, potem przez jodłowy bór, a raczej las pałub, wypróchniałych kolosów, bo resztę już dawno wycięto.<br>Obładowani bańkami z benzyną, piłami, siekierami, z kieszeni sterczą butle po coca-coli pełne herbaty, z całym tym majdanem potrzebnym
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego