kształty w miarę biegu odmieniają stale,<br>Światła chodzą po łące w odstępach nierównych,<br>Jakby wzajem o sobie nie wiedziały wcale.<br><br>Nie wiadomo, co łąkę tak szerzy w bezmiary,<br>Czy ich zwiewność, czy cichość, czy ruch, czy jasnota?<br>Czy raczej nieustanna tych cieniów pierzchota,<br>Co się kryją - spłoszone - w parowy i jary?<br><br>Czekam, aż jedno z świateł, skupionych na jaskrze,<br>Dotrze do mnie wraz z przerwą obłoków na niebie<br>I w pierś moją uderzy - i cały się zaskrzę<br>I łące nagle drogę rozwidnię do siebie.</><br><br><div type="poem" sex="m">* * *<br><br>W głąb podwórza świt przenika sennie,<br>Słychać bicie dwóch sprzecznych zegarów.<br>Na śmietniku skrzy się drogocennie<br>Potłuczonych