zobaczysz. I z rozpaczą przywołujesz tamten obraz... Werandę, uchylone okno i jego bardzo bladą twarz z oczami, które wpatrywały się w ciebie, jakby twój obraz chciały zatrzymać na zawsze...<br> Ojciec prowadził cię, a raczej ciągnął za rękę, a Steceńko stał nieruchomo ze zmartwiałą twarzą, aż zakryły go roziskrzone w słońcu jaśminy.<br> Teraz będzie więźniem własnych córek - tak wtedy pomyślałaś. Chciałaś wyrwać się, wrócić do tamtych alei, żeby spojrzeć raz jeszcze, ale ojciec trzymał cię tak mocno, że wieczorem zobaczyłaś na przedramieniu sine ślady jego palców.<br> Boże! Jakże nienawidziłam wówczas własnego ojca...<br> O czym marzysz, idąc chodnikiem, na którym leży gruz? Niespokojnie