uwagę czytelnika na przedmiot opowieści i pozwala o sobie zapomnieć, podobnie jak o autorze. W Ferdydurke jest dokładnie przeciwnie. Gombrowicz czyni wszystko, aby rozchwiać jej tożsamość, podobnie zresztą jak stabilność takich kategorii powieściowych, jak postać, fabuła, czas i przestrzeń przedstawiona. Cóż dopiero powiedzieć o gatunku... Wszystkie te manipulacje - zrodzone, rzecz jasna, z ducha parodii - zostają bowiem zaliczone przez czytelnika na konto autora. Co Gombrowicz doskonale wie i we właściwej chwili wykorzysta.<br><br>III<br><br>Zafrapowany wielokształtnością narratora, Malić doszedł do wniosku, że cała powieść może zostać najlepiej zrozumiana jako <q>"sukcesywne budzenie się i zapadanie w sen, jako spowiedź Gombrowicza (jawa) i jako oniryczne