I do Kozickiej:<br>- A widzisz, ja zawsze twierdziłem, że on przyjdzie! - Wróciłem dziś rano i dopiero w pensjonacie dowiedziałem się o pańskiej chorobie.<br>Chwila ciszy. Maliński mówi z trudem:<br>- No i co, udało się panu załatwić. Nie przypuszczałem! - Nic nie wiem - powiadam. - Wróciłem przed godziną. On na to:<br>- Załatwił, i jazda! Wszyscy twierdzili, że nawet się pan u nas nie pokaże, żeby się z nami pożegnać. Szkoda czasu! Wyraźnie nie rozumiemy się, a oprócz tego, że się nie<br>rozumiemy, on się orientuje, a ja nie, w czymś, co się wydarzyło podczas mojej nieobecności. Musiało więc jednak coś zajść. Wpatruję się w