wśród stert papierów, w mdłym zapachu benzyny i smarów, który mieszał się z zapachem wędlin, opakowanych w już przetłuszczoną gazetę. Wuj Antoś wpatrywał się we mnie z politowaniem, a zarazem tak, jakby próbował mnie wysondować, przeszyć wzrokiem, unieruchomić na miejscu. Uśmiechał się dziwnie, pokazując dwa bielutkie rzędy sztucznych zębów i jeden złoty na samym środku.<br>Wstał, chwycił mnie delikatnie (czujność!) za ramię i wygłosił mowę o tym, kim powinien być mężczyzna, a on na pewno zrobi ze mnie mężczyznę, w końcu jest moim chrzestnym ojcem, ślubował uroczyście, że będzie się mną zajmował, nawet opiekował, w wychowywaniu pomagał rodzicom, służył pomocą zwłaszcza w