jako taką stabilność, wspinając się w górę aż do setki, która była zaczątkiem biegu w nieskończoność po lewej<br>stronie świata.<br> Są tam do dzisiaj, uporządkowane, uparte jak południki i równoleżniki. <br>I na tej pokrętnej mapie całe życie muszę dokonywać moich obliczeń. Piątka jeszcze nieco z lewej, dziewiątkę widzę z prawej, jedenastka nad nimi...<br>* * *<br>Ogródek też jest po stronie na pewno dobrej, po stronie żeglugi.<br>Tam płynę po oceanie żywiołów najmniejszych, kiedy leżę ukryta w trawie<br>między szpalerem świerków a murem, niewiadoma światu, bo przecież uciekłam od niego w mikrokosmos klonowego liścia, po którym właśnie wędruję, malutka taka jak mszyca. Teraz wszystko