potem odbierze życie. Lecz wróżda się dopełni.<br>Równocześnie, gdzieś w głębi umysłu, a może głębiej nawet, na samym dnie możliwego pojmowania, rodził się niepokój podobny temu w płonącej puszczy. Przekonanie o obecności siły obcej, wrogiej, służącej żywiołowi niszczącemu teraz Daborę - ogniowi.<br>Magwer biegł z trudem, ciężko łapał oddech. I tak jednak dziwiło go, że w ogóle może się poruszać. Po tym, co przeżył w ciągu ostatnich dni... Czuł jednak, że nadchodzi wreszcie ta chwila, w której zdoła się wywdzięczyć Doronowi za wszystko - za ratunek, za opiekę, za przyjaźń. Lecz równocześnie wzrastało w nim przerażenie. Bo cóż to będzie za <orig>wywdzięka</>? Wziąć