bym poszła, a nie w ten głuchy step. W sadzie się urodziłam. Usiadłabym pod gruszą i płakała do rana. A stepu nienawidzę! <br>- Popatrzyłabyś w gwiazdy. Chodź, to ci powróżę z gwiazd. <br><br>Objęła ją ramieniem i wyprowadziła w noc. Na niebie lśniła świetlista kurzawa. Stały przytulone, lekko drżąc, czując ogień swoich jędrnych ciał. Przylgnęła policzkiem do gorącego policzka Łarysy i szepnęła: <br><br>- Nazywam się Tatiana. Lubisz mnie? <br>Łarysa milczała. <br>- No, to którą wybierasz? <br>Zdawało się, że gwiazdy szumią nad nimi w oszałamiającej, zmysłowej woni stepu, nasyconej piołunem i słodyczą dojrzałości, płomieniem nieprzeczuwalnych pragnień. Tatiana czuła jagnięce drżenie Łarysy, które ją upajało, spływając na