i dusił się ze złości, daremnie pchając gajowego za <page nr=67> łokieć do góry. Ogórek pokazał, że jest dobrze wychowany, i zaczął się certować. Olo, upokorzony do łez uśmiechem wuja (z pewnością właśnie się uśmiechał), pobiegł pierwszy na górę.<br>- Bo ja powiem panu, że już teraz to wiem na pewno, że coś jest... W lesie przy Baranieckim Potoku.<br>Ogórek musiał być bardzo pewien rewelacji, bo swój grubaśny, zakończony szpikulcem kij położył bez ceremonii na rozbebeszonym łóżku. Teraz zaczęło się żmudne wyciąganie szczegółów. Dawna relacja o tym, jak to wracającego wieczorem Ogórka raptem "cosiś" zdmuchnęło z bryki, cisnęło na łeb do rowu, kobyłę zepchnęło na sam