była cząstką i jego błagań... Wszystkie poczynania człowiecze wydały mu się ogromnie cenne, choć wiedział, że są jakby pisane patykiem na ścieżce, którą stopy i racice zadepczą, wiatr zasypie kurzawą, a jednak był pewien, że trzeba ten trud przemieniania świata podejmować, do ostatniego uderzenia serca, do ostatniego tchu. Czuł, że jest blisko urzekająco prostej i wielkiej tajemnicy, którą ta noc zaraz przed nim odsłoni, aż będzie drżał zdumiony, że dawno jej nie odgadł... Jeszcze kilka minut... Srebrna maska o zatartych rysach zdawała się chrzęścić w wierzchołkach drzew na przełęczy, łamać konary. Nigdy nie był tak blisko prawdy, pragnął jej i lękał się