sprawę, znam dobrze obu antagonistów, mojego ojca i biskupa. Przyjechałem tu do Rzymu pełen ufności. Przyjechałem ożywiony pragnieniem, aby temu nadużyciu władzy, którego dopuścił się biskup w stosunku do mojego ojca, położono kres. Najtaktowniej, najdelikatniej, owszem, ale jednak w zgodzie z prawem i słusznością. A tymczasem nic z tego! I jeszcze na domiar moje starania mają się obrócić przeciwko mojemu ojcu!<br>- Pańskie starania nie miały i nie mają żadnego wpływu na wytwarzającą się sytuację. Nie zaowocowały one. To nie ulega wątpliwości. Tak samo jak nie może ulegać wątpliwości, że nie zaowocowały, ponieważ nikt dzisiaj w kurii nie rozstrzygnie żadnej kwestii, w