Potworna robota - otwieramy o siedemnastej, jak ferajna kończy pracę i chce się napić, a zamykamy, bywa, że i o czwartej nad ranem, a wtedy już nie rozróżniam twarzy, tylko widzę przed sobą jedną, wielką, pijaną mordę, która bełkocze sprośności, i czuję jedną ich wspólną łapę, która mnie obmacuje albo podtyka jointa; mam przylepiony na twarzy uśmiech i jak automat robię drinki, cały czas bacząc przy tym, czy któryś nie zapali, bo za trawę, gdyby policja zrobiła nalot, od razu zabierają licencję i to my mamy kłopoty, a nie taki pieprzony Latynos.<br>- Widzisz, Witku, w Polsce się nie napracowałam, to teraz odrabiam