napoleonki", które to ciasteczko nazwał tak na cześć cesarza, jako przysięgły bonapartysta. Napoleonka "loursowska" liczy więc sobie dobrze ponad półtora wieki (Vive l'Emp reur!)<br> Wkrótce też ojciec dokupił drugą cukiernię (od pana Semadeniego), zwaną "Pod Filarami", w zachodnim skrzydle Teatru Wielkiego. Wspólnikiem ojca był włoski Szwajcar, pan Baselgia, nieduży krępy, jowialny, bardzo włoski w typie. Ktoś kiedyś tłumaczył mi, że był taki szwajcarsko - włoski kanton, produkujący tak obficie cukierników, że nadmiar ich opuszczał, z braku pracy, ojczyznę i rozpełzał się po Europie. Docierali miedzy innymi i do Polski, by słodzić życie Polakom. Franboli, Semadeni, Lardelli, ów Baselgia wreszcie byli tego przykładem