syn Izaak nie niósł na plecach wiązki suszu, ale niósł te szerokie basy, które już raz, zimą, były stosem drewien, a więc mogły w każdej chwili stać się ową wiązką chrustu.<br> I tak szli po tym podwyższonym błoniu ten ojciec Abraham i ten syn Izaak.<br> I cały czas przygrywali.<br> I jutrznia świeciła im przez palce, przez skręcone czupryny i z większym trudem, ale też świeciła, przez cieniutkie skrzypce i sklejone basy.<br> I tak idących widziałem na tym podwyższonym błoniu, a więc na niebiosach, i tak też przechodzili, kiedy przymykałem oczy.<br> A gdy przymykałem oczy, widziałem, jak nad nimi przesuwa się miecz