tygodniu nie da rady, dużo roboty, dymają człowieka, jak chcą, natyrasz się i gówno z tego masz, taka prawda, to co, może w przyszłym miesiącu, nie, po Nowym Roku, po wakacjach, wtedy będzie luźniej, co nie, no dobra, to jesteśmy umówieni... Na szczęście rzadko coś z tego wynika, człowiek jest już tak daleko od tamtych spraw, od tamtego siebie, tamte znajomości tylko drażnią, tamte laski już nie fascynują, a tamta wódka już została wypita. A jak coś, nie daj Boże, wyniknie, to dopiero jest problem. Bo się okazuje, że naprawdę nie ma już o czym gadać. Dlatego czasem staram się udawać