Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Krajewski
Tytuł: Koniec świata w Breslau
Rok: 2003
imienne i bezimienne, żywe i martwe - wszystkie robaczywe, poćwiartowane i bezkrwiste trupy, cały jego świat litościwie pozwalał mu usnąć. Mock zapadł w letarg, lecz poczuł dziwne ukłucie może w przeponie, może w sercu, może w żołądku - ukłucie, które pielęgnował w sobie, zwłaszcza gdy budził się po przepiciu; wtedy jego skręcone kacem ciało domagało się snu, a rozsądek rozkazywał "wstawaj, masz dzisiaj kupę roboty"; wtedy Mock przywoływał przed oczy jakiś nieprzyjemny obraz - rozsierdzonego szefa, beznadzieję i szarzyznę pracy policyjnej, głupotę podwładnych - i utrwalał go w sobie, aż czuł przenikliwy ból i niepokój, który już nie pozwalał mu usnąć. Wówczas podnosił udręczoną kacem
imienne i bezimienne, żywe i martwe - wszystkie robaczywe, poćwiartowane i bezkrwiste trupy, cały jego świat litościwie pozwalał mu usnąć. Mock zapadł w letarg, lecz poczuł dziwne ukłucie może w przeponie, może w sercu, może w żołądku - ukłucie, które pielęgnował w sobie, zwłaszcza gdy budził się po przepiciu; wtedy jego skręcone kacem ciało domagało się snu, a rozsądek rozkazywał "wstawaj, masz dzisiaj kupę roboty"; wtedy Mock przywoływał przed oczy jakiś nieprzyjemny obraz - rozsierdzonego szefa, beznadzieję i szarzyznę pracy policyjnej, głupotę podwładnych - i utrwalał go w sobie, aż czuł przenikliwy ból i niepokój, który już nie pozwalał mu usnąć. Wówczas podnosił udręczoną kacem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego