nie spostrzegłem, jak już byłem daleko od naszego zakładu, od naszej szkoły, od naszej klasy, w której tym razem pozostali grzeczni chłopcy - Obi i Kuba, i dotknąłem kieszeni na piersiach, gdzie nosiłem kilka zdjęć: Poli i Marysi, i kolorową fotografię Sartapiego, na której odwrocie napisał (po angielsku):<br>"Mojej kochanej słodkiej Ťkaczuszceť - Sartapi",<br>a nazywał mnie kaczuszką (i to było polskie, napisane: katchushka!), bo moja drobna ułomność sprawiała, że chodząc, lekko się kołysałem,<br>i pomyślałam o nim czule; bo na chwilę stałam się dziewczyną, i zapomniałam o Włodku, i uznałam, że nie znam nikogo równie pięknego jak Sartapi...<br>i wtedy ten nieznajomy