kolegów, tłumaczy ich na angielski, a ja próbuję oddać pierwotną myśl po rosyjsku. <br>W końcu Chińczycy poddają się, uznając, że i tak w kosmos razem z Rosjanami lecieć nie będą, by jednak rozliczyć się z podróży przed władzami w Pekinie, odbywają serię oficjalnych wizyt u innych narodowych delegacji. Do mojej kajuty wkracza szef ekipy chińskiej, ubrany w przepisowy, zapinany pod szyję mundur. Wymieniamy się proporczykami (Raymond w roli tłumacza), rozpijamy butelkę chińskiej wódki, zagryzając wedlowską czekoladą. Spotkanie odbywa się w duchu wzajemnego porozumienia i przyjaźni, kończymy je głębokimi ukłonami oraz szczerym: Do zobaczenia na Marsie!</><br><br><div><tit>Los komsomolski</><br>Rejs trwa. Białe syberyjskie