na plac,<br>ciemnymi obrazami na ścianach w ciężkich ramach, fotelami i kanapką z<br>pokrowcem, i chyba z fortepianem, również w pokrowcu. Przy jednym oknie<br>stała sztaluga Brandla i ten jedyny kąt sali żył w tym składzie<br>zakurzonych, ciężkich mebli. Zauważyłem również w pokoiku obok stół<br>przykryty ceratą, na nim stary kalendarz; o ten kalendarz Brandel<br>opierał swe małe kartony z niezrównanymi pejzażami czy serią<br>"macierzyństwa" (zawsze "kobieta z dzieckiem": chłopka z dzieckiem<br>wśród gór, Madonna z Dzieciątkiem pod niebem gwiaździstym, zawsze matka<br>i dziecko w przeróżnych gamach pejzaży).<br> Sam mi wyznawał, że te małe kartony maluje lata, że czas, który im