niczym muszelkami straganami i warsztatami, przewrotnych pejzaży, gdzie góry mieszają się z morzem, gdzie rosną bajkowe rośliny, jakby przeniesione z - wydawałoby się, zmyślonych w pracowniach malarzy - drugich planów.<br>Patrząc na nią, pieszczoną nieziemskim światłem, nikt nie odkryłby naszych wewnętrznych krajobrazów, pośród których przepędziliśmy życie: beznadziejnej, chłostanej deszczowymi wiatrami równiny pełnej kałuż, błota i zmarzlin, brzydkich szarych bloków, miast o przetrąconych kręgosłupach i zagubionych proporcjach. Patrząc na jej uśmiech, który odsłaniał białe, równe zęby, nikt nie pomyślałby o ohydzie herbaty pitej dzień w dzień przez miesiące i lata ze wstrętnych, wyszczerbionych naczyń, nikt nie odtworzyłby wyglądu i zapachu naszej klatki schodowej pełnej