Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
garścią szczątków, którymi wiatr miota. - Nie, Diego - wołam - to nie może być koniec, ja cię kocham, to nie może być koniec, słyszysz? - Odejdź, Dolores, wróć do klasztoru, jeszcze masz drogę otwartą. - Diego - mówię - opamiętaj się, jakże ja odejdę? I ty nie zostaniesz tu przecież, nie będziesz tak leżał w tym kamienisku. - Powoli oprzytomniał. A kiedy oprzytomniał i wziął sakwę, i ruszył dalej pod górę, pomyślałam, że to jednak może być koniec. I dopiero teraz przeraziłam się naprawdę.
Czerwone koła, które miałam w oczach od upału i zmęczenia, pociemniały nagle i zaczęły się sypać czarnymi płatami, poczułam pragnienie, wody, wody, a nogi
garścią szczątków, którymi wiatr miota. - Nie, Diego - wołam - to nie może być koniec, ja cię kocham, to nie może być koniec, słyszysz? - Odejdź, Dolores, wróć do klasztoru, jeszcze masz drogę otwartą. - Diego - mówię - opamiętaj się, jakże ja odejdę? I ty nie zostaniesz tu przecież, nie będziesz tak leżał w tym kamienisku. - Powoli oprzytomniał. A kiedy oprzytomniał i wziął sakwę, i ruszył dalej pod górę, pomyślałam, że to jednak może być koniec. I dopiero teraz przeraziłam się naprawdę.<br>Czerwone koła, które miałam w oczach od upału i zmęczenia, pociemniały nagle i zaczęły się sypać czarnymi płatami, poczułam pragnienie, wody, wody, a nogi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego