Typ tekstu: Książka
Autor: Nowak Tadeusz
Tytuł: Półbaśnie
Rok wydania: 1986
Rok powstania: 1976
trawy, uśmiechnęła do mnie isięgając na oślep obok siebie, podała mi zawiniętą w papier szynkę.
Rozrywałem ją zębami, pożerałem dławiąc się i śliniąc, stękając i pomrukując, śmiejąc się i płacząc z radości, że wreszcie napycham żołądek, to wiecznie poruszające się zwierzę, tego włochatego smoka, który mógłby strawić całego barana, całą kamienną górę, żelazną lokomobilę, jeśliby się ją posmarowało odrobinę masłem.
A gdy przełykałem ostatni kęs, gdy chciałem się położyć na trawie spocony z wysiłku, nie było przy mnie ani na prerii, ani za pasącym się bydłem murzyńskiej dziewczyny.
Zdawało mi się tylko, że step jakby ociupinę poczerniał od jej nagości.
Dopiero
trawy, uśmiechnęła do mnie isięgając na oślep obok siebie, podała mi zawiniętą w papier szynkę.<br> Rozrywałem ją zębami, pożerałem dławiąc się i śliniąc, stękając i pomrukując, śmiejąc się i płacząc z radości, że wreszcie napycham żołądek, to wiecznie poruszające się zwierzę, tego włochatego smoka, który mógłby strawić całego barana, całą kamienną górę, żelazną lokomobilę, jeśliby się ją posmarowało odrobinę masłem.<br> A gdy przełykałem ostatni kęs, gdy chciałem się położyć na trawie spocony z wysiłku, nie było przy mnie ani na prerii, ani za pasącym się bydłem murzyńskiej dziewczyny.<br> Zdawało mi się tylko, że step jakby ociupinę poczerniał od jej nagości.<br> Dopiero
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego