poczekaliśmy jeszcze ok. godziny na Maćka, który wpierw był u babci, a potem jakoś dużo czasu mu zajęło zejście na dół (a nas pragnienie paliło), no ale w końcu udało nam się zakupić po dużym Heinekenie na łebka (nawet <orig>Eva</> do sklepu weszła), a wraz ze zdobyczą udaliśmy się nad kanałek <emot>:)</> Całkiem śmiesznawo było, nie ma co <emot>:)</> Gdyby nie to, że znowu nas Zocha przycięła... ehh... Adam, nie chce mi się mierzyć temperatury... bo i tak do szkoły muszę iść... Maciek, na razie <orig>pozdro</> nie zmienię, bo weny nie mam, no ale jak zorganizujesz jakąś malutką popijawę, to coś <orig>bombastycznego</> wymyślę