Typ tekstu: Książka
Autor: Radosław Kobierski
Tytuł: Harar
Rok: 2005
owoców. Myliliśmy je z kulistymi piorunami i z bezpiecznego miejsca obserwowaliśmy, gdzie uderzą.
Neon czasem się włączał i na chwilę wydobywał z mroku pokrzywione sylwetki robotników spieszących do huty i zakładów chemicznych. Wszyscy z nieodłącznymi teczkami ze skaju, do których ich półprzytomne żony wkładały termosy z gorącą kawą i kilka kanapek zawiniętych w tłusty, wysłużony papier, czasem "Trybunę Robotniczą".
Całe miasto było jeszcze pogrążone w śnie. Robotnicy nagle wychodzili spod ziemi, spod śniegu, zawsze osobno, jakby opuszczali tajne zebrania, staruszki niemrawo niczym paciorki różańca przesuwały się w stronę kościoła na poranną mszę, jakieś dziecko wyprowadzało psa na spacer.
Nikogo nie mogłem
owoców. Myliliśmy je z kulistymi piorunami i z bezpiecznego miejsca obserwowaliśmy, gdzie uderzą. <br>Neon czasem się włączał i na chwilę wydobywał z mroku pokrzywione sylwetki robotników spieszących do huty i zakładów chemicznych. Wszyscy z nieodłącznymi teczkami ze skaju, do których ich półprzytomne żony wkładały termosy z gorącą kawą i kilka kanapek zawiniętych w tłusty, wysłużony papier, czasem "Trybunę Robotniczą". <br>Całe miasto było jeszcze pogrążone w śnie. Robotnicy nagle wychodzili spod ziemi, spod śniegu, zawsze osobno, jakby opuszczali tajne zebrania, staruszki niemrawo niczym paciorki różańca przesuwały się w stronę kościoła na poranną mszę, jakieś dziecko wyprowadzało psa na spacer. <br>Nikogo nie mogłem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego