w złej kolejności. Jest coś, co przeczy zdrowemu rozsądkowi: nie wyjechałem stąd jeszcze, a już miesiąc mnie tu nie ma. A teraz stąd wyjeżdżam. Wyjeżdżam skądś, gdzie wcale nie jestem. To, że przejeżdżam tymi ulicami, jest tylko jakimś niedopatrzeniem czasowo-przestrzennym, doganianiem zdarzeń dawno dokonanych. Plac Teatralny. Leżąc na wielkiej kanapie w stołowym pokoju oglądam czerwony album, na którym wypisane jest złotymi literami Album Warszawy. Fotografia jest zła. Teatr Wielki wygląda jak jakieś ruiny. Z tramwaju wyprzężono konie. Zegar na ratuszu wskazuje ósmą, ale nie widać ludzi, którzy by śpieszyli do teatru. Ale, ale. Przecież to jest ta wojna, a nie