Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
warkocz, żeby choć w ten sposób zohydzić jej przywilej, wynikający z różnicy wieku.

Podobnie postąpiłem owego wieczaru, gdy matka w chwili najciekawszych moich obserwacji spojrzała na zegar i powiedziała jak zwykle:

- Adasiu, proszę iść spać!

Krysia syknęła z bólu, doktor Warżańsla spojrzał na mnie surowym wzrokiem:

- Za takie rzeczy biłbym kantówką po łapach!

Przychwycony na gorącym uczynku, zaczerwieniłem się jak burak. Ojciec to zauważył.

- Jestem przeciwny biciu, panie Zygmuncie... Ale sądzę, że Adaś więcej tego nie zrobi, skoro go o to poproszę. Prawda, Adasiu? Mogę ci chyba zaufać?

Zrobiło mi się głupio. Kręciłem się przez chwilę po pokoju, po czym podszedłem
warkocz, żeby choć w ten sposób zohydzić jej przywilej, wynikający z różnicy wieku.<br><br>Podobnie postąpiłem owego wieczaru, gdy matka w chwili najciekawszych moich obserwacji spojrzała na zegar i powiedziała jak zwykle:<br><br>- Adasiu, proszę iść spać!<br><br>Krysia syknęła z bólu, doktor Warżańsla spojrzał na mnie surowym wzrokiem:<br><br>- Za takie rzeczy biłbym kantówką po łapach!<br><br>Przychwycony na gorącym uczynku, zaczerwieniłem się jak burak. Ojciec to zauważył.<br><br>- Jestem przeciwny biciu, panie Zygmuncie... Ale sądzę, że Adaś więcej tego nie zrobi, skoro go o to poproszę. Prawda, Adasiu? Mogę ci chyba zaufać?<br><br>Zrobiło mi się głupio. Kręciłem się przez chwilę po pokoju, po czym podszedłem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego