nawet gromy, zaświeciły błyskawice.<br><gap><br> Dziad zgarbił się nad blatem stołu, zmrużył oczy. Widział źle. Oczy miał stare, zrujnowane jaskrą i chronicznym zapaleniem spojówek. Do tego w karczmie było ciemnawo i dymno. Dziad ledwo widział więc szczupłą postać, która wkroczyła do izby z sieni, ubrana w kubrak z piżmaczych skórek, nosząca kaptur i szal zasłaniający twarz. Słuch natomiast dziad miał dobry. Słyszał cichy okrzyk jednej ze służebnych dziewek, stuk sabotów drugiej, półgłośne przekleństwo karczmarza. Słyszał zgrzyt mieczów w pochwach. I cichy, zjadliwy głos Cypriana Frippa:<br>- Mamy cię, Falka! Nie spodziewałaś się nas tu, co? <br>- Spodziewałam się - usłyszał dziad. I zadygotał na dźwięk