grę. Ta gra gdzieś daleko poza mną rozbrzmiewała i ledwo pojedynczymi,<br>przytłumionymi dźwiękami docierała do mnie.<br> I może z wdzięczności, że wciąż stoję w tym miejscu, które mi<br>wyznaczyła, odwracała od czasu do czasu ku mnie głowę, uśmiechając się<br>swoimi wielkimi oczyma i rzucając w tych uśmiechach tyleż zalotne, co<br>karcące błyski, jakby obiecujące, że przecież całe życie jeszcze przed<br>nami.<br> Nie za długo jednak udawało mi się tak ustać w pokorze i gdy tylko<br>zatopiła się głębiej w grze, ruszałem ku niej, starając się jak<br>najciszej stawiać kroki. Wydawało mi się zresztą, że czeka tam na mnie,<br>niby gra, lecz