z kolei do ogranego schematu horroru i zrobił z niego kostiumową parodię, dorównującą najwybitniejszym osiągnięciom tradycji komediowej: "Bal wampirów". W "Piratach" z powodzeniem co prawda już mniejszym, starał się nadać sensacji przygodowej wymiar ironicznej satyry historycznej z dodatkiem rekonstrukcyjnego widowiskowego rozmachu, jakiego podobne kawałki nie miewały. Ten nowy rozdział jego kariery przyniósł mu nie mniejszy autorytet w branży, jak poprzednia seria demonicznej psychopatii, ale ambitni krytycy, którzy na niego liczyli jako na autora oryginalnego, krzywili się cokolwiek, że stał się księciem Hollywoodu raczej niż kolegą Bunuela, Antonioniego czy Kurosawy.<br><br>Wystąpiła wręcz wątpliwość, w związku z następnymi już zupełnie potocznymi premierami, czy