jej oddech na skroniach, i w tym gorącym tchnieniu kłamstwem było, psu na budę, jakoby kochał dlatego, że wykształcona, że od niego mądrzejsza. Pragnąłby jej tak samo, gdyby nawet jak Weronka ledwo liczyć umiała na zapałkach.<br><gap><br>Cywil jednak ziewnął i stanął jak wyżeł pośrodku, ogarniając spojrzeniem całą izbę. Szczęsny potarł kark. - Może rzeczy pokazać? - była w tych słowach ulga i pogarda.<br>- Nie, co mi tam pokażecie... Chodźmy.<br>Obeszli sad, do kępy lip i kasztanów, przez które wypaloną cegłą przeświecały szczątki murów pałacowych i biała, urągająca niebu kolumna.<br>- Są tu czyjeś ślady - zauważyli na rumowisku. - Po co tu chodzicie?<br>- Za potrzebą, panie