przewieszką, również kontakt głosowy był utrudniony. Tkwiąc w zacięciu, w niewygodnej pozycji, choć asekurowany na dobrych hakach, poczuł na linie luz. Po pewnym czasie usłyszał zgrzyt butów po skale, jakby towarzysz podchodził do góry, mimo że lina w dalszym ciągu nie była obciążona. Następnie dobiegł go głos spadania i uderzenia kasku o skałę. Gdy wszelkie próby nawiązania kontaktu nie powiodły się, P. zaczął wzywać pomocy.<br>Manipulacje, jakie usiłował wykonać H., były zupełnie niezrozumiałe dla ratowników, którzy zjechali na miejsce wypadku. Lina łącząca taterników była przecięta. Jedna jej część, biegnąca od P., zwisała luźno w powietrzu. Druga, przewleczona przez dwa haki znajdujące