jakiego powodu. Czekał przeto niecierpliwie, aby puścili z siebie głos. Widać było, że im jakoś nieswojo; jeden spozierał na drugiego zachęcając się w ten sposób do mówienia, tymczasem jednak obaj chrząkali, jak gdyby to był egzamin, a nie wytworna wizyta. Wszystko jednak ma swój koniec, a kij, wąż, cygaro i kiełbasa mają wedle głębokich spostrzeżeń nawet dwa końce, więc wreszcie jeden z nich łyknąwszy powietrza rzekł uroczyście:<br>- My, proszę kolegi, jesteśmy delegacją... - O! - zdumiał się Adam krótko i okrągło. - W smutnej sprawie - dodał szybko drugi.<br>"Teraz już ruszą z kopyta" - pomyślał Adam, a głośno dodał: - Kto kolegów przysłał?<br>- Klasa! - odrzekli obaj