do kabiny swego sputnika,<br>Szczelnie zawory w drzwiach pozamykał,<br>Pociągnął dźwignię, włączył motory<br>I błyskawicznie wzniósł się w przestwory<br><br>Leciał nie krótko ani nie długo,<br>Znacząc swój przelot ognistą smugą.<br>Wokół krążyły meteoryty,<br>A on do ziemskiej dotarł orbity,<br>Schował antenę, wysunął sondy,<br>Wpadł w atmosferę, w powietrzne prądy<br>I kierownicze ujął przyrządy.<br><br>Już widział szczyty gór doskonale,<br>Już widział morza zmarszczone fale,<br>Miasta ruchliwe, niby mrowiska,<br>I kraj po chwili rozpoznał z bliska,<br>Spojrzał na radar, wytężył oczy,<br>Jeszcze na zachód cokolwiek zboczył<br>I wreszcie Polskę zobaczył w dole:<br>"W Polsce - powiedział - lądować wolę!<br>Żadnych, co prawda, nie widzę znaków