dlatego, żeby mu pomóc u ojca Renaty, ale po to, by on mi pomógł, gdy się kiedyś doń zwrócę. Pod wpływem paru kieliszków uciszyłem wyrzuty sumienia i nabrałem swady: podczas gdy on opowiadał o swych sukcesach i przygodach dyrektorskich, ja dyskretnie podkreślałem własne zalety sumiennego pracownika, zdolnego nawet do objęcia kierowniczych stanowisk. W ten sposób wychwalaliśmy się jeden przed drugim nie słuchając tego, co mówi partner, i trwałoby to do końca butelki, gdyby nie nagłe pojawienie się Liliany.<br>- Nie bójcie się, nie przychodzę we własnej sprawie - powiedziała przysiadając na mym łóżku. - Zdzisiu, idź pocieszyć Anitę. Ona w ogóle nie tknęła kolacji