szczęśliwi, wystarczy tylko uznać, że takie właśnie życie jest jedynie dostępne, nieuniknione jak los. Czy nie wszystko jedno, jak się umiera? Przejdzie się czarną furtą, samotnie, wymykając z ramion, które by chciały zatrzymać. Czy warto się tu wiązać, czepiać kurczowo, szamotać? Może ten człowiek, który przysiadł na skraju drogi, odrzucił kij, bo już wie, że się nie obroni, że jest skazany, bo umarł dla swoich bliskich, którzy odstąpili i już się pogodził. Czuje odór hieny, skomlącej w żądzy szarpania, pożerania tego jeszcze ciepłego ciała.<br>Modliła się, kryła twarz w dłoniach, modliła się, podpowiadając ratunek kulawemu, przecież nadjedzie jakaś ciężarówka, może krzyknąć