Typ tekstu: Książka
Autor: Wojdowski Bogdan
Tytuł: Chleb rzucony umarłym
Rok wydania: 1975
Rok powstania: 1971
z mojej kieszeni muszę karmić jego bękarty. Taki skakier? O, wa. Takich, jak on, pęczkami sprzedaję i odkupuję za pół ceny.
Charłak z wahaniem położył resztę pokruszonego chleba na misce pod murkiem i znów usiłował powoli, nieznacznie zbliżyć się do jarmułki kapłana, przesuwając plecy wzdłuż ściany. Mojsze Połamaniec kolebał miękko kikutem jak płetwą, odganiał muchy znad kubła i nie spuszczał z niego oka.
- Ilu was? Raz! Powiedz Jajecznemu, niech nie dmucha na słońce. Niech nie pluje na wiatr. To moje ostatnie słowo. I tak mu zaraz powiedz.
Kapłan biadał:
- Ty, który wywyższyłeś mnie i poniżyłeś. Okryłeś pyłem i prochem wszystkich dróg
z mojej kieszeni muszę karmić jego bękarty. Taki &lt;orig&gt;skakier&lt;/&gt;? O, wa. Takich, jak on, pęczkami sprzedaję i odkupuję za pół ceny.<br>Charłak z wahaniem położył resztę pokruszonego chleba na misce pod murkiem i znów usiłował powoli, nieznacznie zbliżyć się do jarmułki kapłana, przesuwając plecy wzdłuż ściany. Mojsze Połamaniec kolebał miękko kikutem jak płetwą, odganiał muchy znad kubła i nie spuszczał z niego oka.<br>- Ilu was? Raz! Powiedz Jajecznemu, niech nie dmucha na słońce. Niech nie pluje na wiatr. To moje ostatnie słowo. I tak mu zaraz powiedz.<br>Kapłan biadał:<br>- Ty, który wywyższyłeś mnie i poniżyłeś. Okryłeś pyłem i prochem wszystkich dróg
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego