się z nim. On tak samo jak i ja nie pogania z robotą, ale lubi wszystko dokładnie i żeby nie było wymęczone. Poszedłem i rozmawiamy tak i tak o robocie, o tym, o owym. Chłopak mu się zesikał, więc go przewija, pokazuje, co za basałyk z tego małego, powiada, sześć kilo dwadzieścia trzy deka. A tu ten chłopak, kiedy go tak przewracał, znowu - sik w górę jak fontanna i zmoczył mu kamizelkę.<br>Śmiejemy się. Żona jego aż się popłakała. "Widzisz - powiada - jaki mądry, nie przewracaj". Mały też się śmieje, szczerzy jednego zęba. Więc ja myślę sobie - a zrobiło mi się raźno