delikatnej urodzie synów milionerów lub surowym wyglądzie trampów z Dzikiego Zachodu. Ubrani są we fraki albo postrzępione kowbojskie stroje i marynarskie bluzy. Trzymają w rękach strzelby, wiosła, lejce. Towarzyszą im konie i psy. Dzieje się to na tle piasków pustyni, zielonych łąk, lasów, morza, skał w luksusowych wnętrzach, w świetle kinkietów, w blaskach zachodzącego lub wschodzącego słońca. Ale tym scenom reklamowym brakuje czegoś najważniejszego. Czego? Jakby to powiedzieć? Sensu ich zaistnienia akurat w tym miejscu i chwili. Ludzie, mimo że witają się ze sobą, uśmiechają do siebie, częstują się papierosami i koniakiem - są bardziej sobie obcy, niż przechodnie na ulicy.<br><br><page nr=35><br><br>Wydaje