Nie, nie pójdę.<br>Wychodząc z budynku ambasady zanurzył się w gęsty roztwór kurzu i słońca, od razu cała skóra pokryła się potem. Mrużył oczy, powietrze było pełne tęczowych cekinów, ulatywały i falowały zgodnie ze skurczami ciężko tłukącego się serca.<br>Obszedł narożnik z kępami drzew o cynobrowych pochodniach, ciemnozielone listowie podtrzymywało kiście płonących jaskrawo kwiatów. Duża, pokryta mieniącą się łuską jaszczurka stanęła na tylnych łapkach, przyglądała mu się bystro okiem żółtym i nieprzyjaznym, kolce na grzbiecie jeżyła przy każdym oddechu, wyglądała jak miniatura przedpotopowych potworów.<br>Stary ogrodnik w rozpiętej koszuli rzucił w nią grudką ziemi, syknęła tylko i znikła, wspinając się na